Zajarani poszukiwaniem skarbów postanowiliśmy nie przestawać.
Jednak nie zawsze jest czas na przygodę. Wiadomo, praca i inne obowiązki.
Pewnego jednak dnia nadarzyła się okazja, aby wyruszyć w teren. Cel wyprawy był
inny, jednak na wszelki wypadek wykrywacz był schowany w bagażniku. Mieliśmy
pomóc znajomy malować domek nad jeziorem.
Bohater dnia - Kornel |
Oczywiście początkowo malowałem ja i
Kasia. Kornel coś tam robił, ale jak to dziecko w pewnym momencie zaczął się
nudzić i jak my to z żoną mówimy - zaczął piszczeć. Niestety roboty było
jeszcze wiele, więc jedno z nas musiało się zając synkiem. W związku z tym, że
jestem po operacji kręgosłupa i praca fizyczna mi nie służy, zaszczyt opieki
spadł na mnie. No to, co wyciągamy z samochodu wykrywacz i pochodzimy trochę po
działce. Działka z wysoką trawą, twarda ziemia. Powiem szczerze, że tak trochę
od niechcenia chwyciłem wykrywacz. Miało to być tylko jakieś zajęcie dla
Kornela, żeby jeszcze trochę wytrzymał na dworze. Pierwszy dołek i 2 zł. Super.
Przynajmniej na lody nazbieramy. Drugi dołek i znowu 2 zł. Potem nam się
jeszcze trafiły jakieę śmieci i współczesne 5 gr.
Domek, który malowaliśmy |
Postanowiłem powoli
przekonywać małego, że trzeba iść już do samochodu, że tata musi jeszcze
troszkę pomóc znajomym. Jednak się nie udało i w sumie to, co wyciągnął
Kornelek z ziemi potem to w głównej mierze jego zasługa. Coś zaczęło piszczeć
na wykrywaczu i zdawało mi się, że to jest jakiś taki stabilny sygnał. Więc
zacząłem kopać. W sumie wywaliłem wielką dziurę, bo jeszcze nie umiem tak się
obsługiwać tym wykrywaczem, aby jakoś szybko zlokalizować fanta.
W pewnym momencie
- Jest, tato, jest!!! Patrzę młody wyciąga coś okrągłego z ziemi. Początkowo
myślałem, że to kolejny śmieć, a tu taka niespodzianka, 3 feningi z 1871 roku.
Masakra. Jak do tej poty to nasza najlepsza znajdka. Pokazałem koledze, u
którego byliśmy na działce. Nie mógł uwierzyć, że coś takiego na jego polu.
3 pfenninge 1871 - hurrraa |
Teraz do się
dopiero zajarałem. Już mi się ni chciało pomagać znajomym tylko razem z
Kornelem przeszliśmy całą działkę wzdłuż i wszerz, bo przecież coś tu musi być.
Niestety już nic nie znaleźliśmy, ale przypadkowe poszukiwania i tak uważaliśmy
za owocne. Miejscówka, na której byliśmy to działka nad jeziorem niedaleko
Jelenina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz